11.03.2023

Dwie rzeki na R

Korzystając z braku czasu i możliwości jakie dają położenie miasta, komunikacja zbiorowa i właściwe elementy przyrody, spożytkowałem tak bezcenne wolne godziny dni dwóch, na sprawdzenie rzek dwóch w zasięgu godziny-półtorej od domu się wijących. Czas był ku temu przychylny jak i nie. Było zimno i mokro. Mokro nie tyle w wodzie, co w powietrzu.


Pierwsza była Radunia. Chyba jedna z najbardziej znanych rzek wykorzystywanych do spływów w tej części Pomorza. Odcinek z Ostrzyc do Kiełpina liczy sobie 14 kilometrów. Dostanie się do Ostrzyc z Gdańska jest proste, a może nawet być przyjemne. Z Wrzeszcza do Wieżycy przemieścimy się szynobusem PKM. Trwa to nieco ponad godzinę. Z Wieżycy do Ostrzyc czeka nas blisko 4 kilometrowy spacer przez las. A potem to już tylko wystarczy nadmuchać packraft, władować się do środka i zacząć wiosłować. 



Pogoda tego dnia była wybitnie jesienna. Pochmurno, zimno i mokro. Takie warunki z każdej perspektywy potrafią zaczarować klimatem. Z perspektywy tafli wody również. Chyba najbardziej ten klimat robił wrażenie po wypłynięciu na jezioro Trzebno, co następuje w kilkanaście minut od startu. Skąpany w chmurach horyzont, lekkie mgły spowijające lasy na kaszubskich wzgórzach - idealna sceneria do smętnego skandynawskiego thrillera. Jakkolwiek wiosłowanie przez jezioro jest nudne i raczej męczące, tak był to jednak moment warty zapamiętania. Później bowiem na długi czas znika się w trzcinach i płynie przez pola, gdzie nurt jest raczej ospały i taki też staje się człowiek, który jednak musi wykrzesać z siebie trochę życia, aby nie zamarznąć i jakoś pokonywać zamierzony dystans. Najciekawszy fragment na tym odcinku Raduni zaczyna się w okolicach Somonina. Wtedy to rzeka nurkuje w lasy, brzegi niekiedy stają się wyższe, a resztka jesiennych kolorów dodaje temu wszystkiemu ostatecznego sznytu.



Potem znowu wracamy między pola i łąki, żeby zakończyć przygodę w Trątkownicy. Gdyby jednak planować wracać PKM warto skończyć chwilę wcześniej w Kiełpinie, gdzie jest stacja. A niedługo za Trątkownicą zaczyna się rezerwat Jar Raduni, według wielu zdecydowanie najciekawszy fragment do spływu. Rzeka tam nabiera górskiego charakteru, przedzierając się przez wysoki jar. Niestety odcinek ten jest wyłączony ze spływów ze względu na ochronę przyrody.




Druga rzeka na R, czyli Reda jest jeszcze łatwiej osiągalna dla mieszkańca Trójmiasta. Wystarczy wsiąść w SKM i dotrzeć do Wejherowa. Z dworca w Wejherowie do miejsca w którym możemy wystartować jest jakieś 15 minut marszu. Na ten niemal mroźny i ponury dzień wybrałem odcinek od ulicy Piaśnickiej w Wejherowie do Parku Rodzinnego w Redzie. Daje to w przybliżeniu 11 km. 


Reda na tym odcinku cały czas snuje się w cieniu miejskich zabudowań. Zaplecza fabryk, zakładów, kominy elektrowni i las. Taki dysonans. I dużo śmieci. Na Raduni praktycznie ich nie było, tutaj niestety jest zdecydowanie gorzej. Jednak Reda zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie swoim nurtem. Tego dnia stan wody był znacznie wyższy, a co za tym idzie nurt też był całkiem żwawy. Dodając do tego moje skromne, żeby nie powiedzieć - żadne, umiejętności było całkiem wesoło. Dość wspomnieć, że pomimo wyraźnego przymrozku widzianego na okolicznych trawach, oraz przemokniętych rękawiczek, cały czas było mi ciepło. 

To głównie dlatego, że w wielu miejscach musiałem się trochę nagimnastykować, żeby walcząc z dynamicznym nurtem, unikać przeszkód w postaci nisko zwisających gęstych gałęzi i drzew rosnących niemal w poprzek rzeki. Tak, Reda mnie zaskoczyła i nie pozwoliła na chwilę nudy. A i ten kontrast między naturą a industrialem też dodawał smaczku. 

Kończąc spływ w Redzie znowu jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że do stacji SKM mamy 10-15 minut marszu przez miasto. Najwygodniejsza rzeka w okolicy. No może poza Motławą, ale ta stoi, albo się cofa, a Reda płynie do przodu całkiem żwawo.

Ciężko porównać ze sobą te dwie rzeki. Z pewnością Radunia pozwala odetchnąć od miejskiego zgiełku i delektować się ciszą oraz otaczającą naturą. Jest jednak zdecydowanie za wolna i nie daje tyle funu. Z kolei Reda była tego dnia niezłym żywiołem, choć nie pozwalała zapomnieć o tym, że ludzie to głąby i szacunek do przyrody nadal bywa towarem deficytowym. Zważywszy jednak na łatwy dostęp do obydwu, zdecydowanie należy sprawdzić obie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz