Suphan Dagi 4058 m n.p.m. - drugi co do wysokości szczyt Turcji |
To miał być nasz pierwszy szczyt w trakcie wyprawy, a dla mnie pierwszy czterotysięcznik (do tej pory nawet trójki nie było). Po przyjemnym przedpołudniu u Nesima pora było się zebrać i ruszyć do góry. Dwa tygodnie zastoju (a raczej zasiedzenia w siodle motocykli) daje się z początku mocno we znaki.
Nie ma tu ścieżek ani szlaków, drogę wyznaczamy sobie sami kierując się na prawe ramię masywu. Pogoda nam dopisuje, a widoki zniewalają. Szczególne wrażenie robi ta ogromna przestrzeń. W dole ledwo majaczy maluteńka wioska naszych kurdyjskich gospodarzy. Robimy kilka przerw, bo marsz jest wyczerpujący. Docieramy do wypłaszczenia na 3500 m i rozbijamy nasz pierwszy górski obóz. Rano spróbujemy zaatakować szczyt.
Nie ma tu ścieżek ani szlaków, drogę wyznaczamy sobie sami kierując się na prawe ramię masywu. Pogoda nam dopisuje, a widoki zniewalają. Szczególne wrażenie robi ta ogromna przestrzeń. W dole ledwo majaczy maluteńka wioska naszych kurdyjskich gospodarzy. Robimy kilka przerw, bo marsz jest wyczerpujący. Docieramy do wypłaszczenia na 3500 m i rozbijamy nasz pierwszy górski obóz. Rano spróbujemy zaatakować szczyt.
W dole maleńka kurdyjska wioska, z której wyruszyliśmy, a w oddali jakaś kolejna |
Ogromna przestrzeń |
Pierwsze kroki z plecakiem nie były lekkie |
Ziemia z tego pułapu wydawała się bardzo odległa |
A widoki bezkresne |
Przerwa na ciasteczka |
Nasz pierwszy górski obóz na 3500 metrach |
A nad wierzchołkiem zbierają się chmury |
Zmierzch oglądany z wulkanicznego masywu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz