![]() |
Piękna drewniana cerkiew została zbudowana tradycyjnymi metodami bez użycia anie jednego gwoździa |
Pośrodku narwiańskich bagien (w tym roku akurat niemal całkowicie wyschniętych) pewien człowiek w latach 90. postanowił zbudować pustelnię. Choć słowo "zbudować" nie jest najlepszym określeniem. On postanowił tam zamieszkać. Sam jeden i bez niczego. Gdyby to był zwykły człowiek nikt by się nim specjalnie nie przejął. Jednak kiedy na taki pomysł wpada przeor monastyru w Supraślu sprawa nabiera nieco rozgłosu. Z początku przede wszystkim lokalnego. Ponieważ wiara to potężne zjawisko szybko wokół samotnego mnicha zaczęli pojawiać się ludzie chcący mu pomóc. Tak począł rodzić się z niczego skit w Odrynkach.
![]() |
Do skitu prowadzi prawie kilometrowej długości kładka |
Napisałbym, że trafiłem tam przypadkiem, za sugestią Króla Biebrzy. Zresztą tak też się zaanonsowałem, przesyłając pozdrowienia od wspólnego znajomego. Jednak Ojciec Gabriel zdecydowanie stwierdził, że nie ma przypadków. Zarówno to stwierdzenie jak i cała ta sytuacja oraz historia powstania skitu, którą opowiedział mi będący tu wolontariuszem Wołodia, od razu przypomniało mi zdarzenie z zeszłego roku. Chyba mam szczęście do takich sytuacji, bo przecież nie szukam ich jakoś na siłę, one znajdują mnie same.
![]() |
Wyspa na której został on zbudowany, jest dziś znacznie większa niż w latach '90 |
Zarówno w Serbii jak i w Odrynkach spotkałem się z niezwykle życzliwym przyjęciem. Pani Mira, która w skicie pełni rolę kucharki (przeznaczając na to swój urlop) stwierdziła, że fajny chłopak ze mnie i przypominam jej syna. Czasem się zastanawiam skąd niektórzy wysnuwają taką opinię o mnie, ale nie korci mnie aby w takich sytuacjach o to pytać czy też tym bardziej z tym polemizować.
![]() |
Cerkiew |
Trafiłem do skitu kiedy ostatni zwiedzający (często zupełnie przypadkowi, niczym japońscy turyści - zdjęcie tu, zdjęcie tam i jedziemy dalej bo nie ma czasu) już powoli opuszczali jego teren. Zapytałem Ojca Gabriela gdzie w okolicy znajdę nocleg. Wskazał mi dwa kempingi oraz parking po drugiej stronie kładki prowadzącej ze wsi, będący własnością skitu. Potem powiedział, że we wsi nie ma sklepu i zaprosił mnie na kolację.
![]() |
Zostało nas 7 osób. Mnich, pani Mira, Wołodia i trzech młodych chłopaków - wolontariuszy, którzy pomagają przy codziennych pracach (wbrew pozorom pracy tu nie brakuje, ogród, pasieka, prace remontowe etc.). Kolacja w tym gronie, na świeżym powietrzu była pięknym zwieńczeniem tego dnia. Zwłaszcza, że zaraz pojawiła się propozycja (chyba to była sugestia pani Miry), że mogę przenocować w skicie, w pomieszczeniach dla wolontariuszy. Nie trzeba mi było tej propozycji powtarzać.
Uwielbiam takie miejsca. Siedząc już po zmroku z Jerzym, rozmawiając o skicie, Ojcu Gabrielu, o podróżach i innych rzeczach, gapiąc się na spadające po fantastycznie rozświetlonym niebie perseidy, rozważałem opcję pozostania tu. Przy czym nie w tym momencie, bo okropny upał i susza to nie jest klimat do życia, w miejscu gdzie w dzień nie bardzo jest się gdzie schować. Zastanawiałem się jednak czy by tu nie wrócić, poświęcić kiedyś tydzień urlopu czy dwa i zająć się najprostszymi rzeczami. Bez telefonu, internetu, prawie bez prądu. A jeszcze najlepiej zimą. Kto wie, może kiedyś przyjdzie na to czas.
Wow! Ale ekstra miejsce! Pewnie też bym chciała zostać :)
OdpowiedzUsuńZ jakichś powodów nie mogę dodać komentarza zalogowana na wordpress.
Tak miejsce na prawdę warte polecenia i odwiedzenia.
UsuńMoże to jakiś spisek googlowców z tymi komentarzami :)
Przepiękne miejsce, wygląda niemal jak z bajki.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest :) Musi fantastycznie wyglądać w zimowej scenerii :)
UsuńAż szkoda, że nie wiedziałem o tym miejscu kilka miesięcy temu. A tak pozostaje czekać do kolejnego wypadu na wschód.
OdpowiedzUsuń_________________
trampkiem.wordpress.com
Ale dzięki temu masz już nowy cel kiedy będziesz tam jechał :)
Usuń