26.01.2014

Grunt to dobrze zacząć dzień

Podwójna dawka ognia, słońce i wulkan
Wstać przed czwartą, jeszcze póki ciemno i przyjemnie chłodno, przejechać kilkadziesiąt kilometrów motocyklem. A potem? Potem zrealizować marzenie o locie balonem.
Najpierw niecierpliwe wyczekiwanie, aż balon się napełni, potem obserwacja innych balonów które startują dokoła nas i wreszcie start. Ciche, bezszelestne oderwanie się od ziemi. I to westchnienie, niemal jednoczesne, dwudziestu osób. Pełen zachwyt. Nagle pod nami widać kolejne dziesiątki balonów przygotowujące się do startu. A my stopniowo wznosimy się coraz wyżej, ciszę co jakiś czas przerywa jedynie gromki odgłos palników podgrzewających powietrze. Powoli się rozwidnia, już wiem gdzie wzejdzie słońce. To jest jak medytacja, kompletne wyciszenie. Spokój umysłu i uśmiech na twarzy. Jest prawie bezwietrznie. Horyzont powoli się rozpala, przez chwilę widzę zarys czerwonej kuli. Znika jednak gdy nieco opadamy. Za moment jednak pilot znowu zwiększa wysokość i słoneczny spektakl może się zacząć na dobre. To jeden z najpiękniejszych wschodów słońca jakie przyszło mi oglądać. Ognista tarcza wschodzi niemal muskając, widoczny na horyzoncie, potężny wulkaniczny masyw Ercyies Dagi. Wznosimy się aż na 800 metrów. Jest bajecznie, balony są wszędzie, nad nami, pod nami, obok, z każdej strony. Kiedy zaczynam je liczyć dochodzę do 70!! Niesamowity widok. A pod nami cała Kapadocja, jak narysowana na kartce, rozpala się intensywną żółcią i czerwienią. 
Przygotowanie balonów odbywa się jeszcze w ciemnościach
Myśleliśmy, że namioty startują tylko z tego miejsca co my, tymczasem takich placów było kilkanaście
Wschód z takiej perspektywy jest niepowtarzalny
Wszędzie balony
A pod nami cała Kapadocja




Lądowanie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz