Jakieś dwa tygodnie temu wróciłem do domu. Za mną, śmiało mogę to napisać, wyprawa życia. Przynajmniej tego dotychczasowego. Ponad 10 tyś. km przejechanych na motocyklu, około 3 tyś. km bez motocykla, różnymi innymi środkami transportu. 36 dni w drodze. Tysiące szklanek wypitej herbaty, a i kilka butelek wina. Mnóstwo fantastycznych ludzi spotkanych po drodze, kilogramy życzliwości i gościnności. Kilka rzeczy wyszło zgodnie z planem, cała masa dzięki nie trzymaniu się go. Powoli dochodzę do siebie i aklimatyzuje do codziennego życia. Tym razem nie będzie jednej konkretnej relacji jak ta z Rumunii. Raczej poszczególne refleksje czy spostrzeżenia. Biorąc pod uwagę ilość zrobionych zdjęć i nagromadzonych wspomnień przez zimę blog nie umrze.
Zapraszam też do zajrzenia na naszą stronę, na której bardziej rozwlekłe materiały i sporo zdjęć. A będzie tego cały czas przybywać.