29.04.2014

Motocykl

Na papierze to zawsze inaczej :)
W najnowszym numerze MOTOCYKLA relacja z naszej ubiegłorocznej wyprawy na Kaukaz. Całkiem miło znaleźć swój tekst w branżowej prasie. Zachęcam do czytania.

22.04.2014

300 metrów przed szczytem


Kiepska widoczność, porywisty wiatr i błyskawice (fot. E. Jóźwik)
Już wieczorem zaczyna mocno wiać. W nocy praktycznie nie można spać, duje tak, że ścianka namiotu leży mi na głowie. Kiedy rano wychylamy głowy na zewnątrz praktycznie nic nie widać. Pojawił się śnieg. Dmucha jednak nieprzerwanie. Dopiero koło 10, korzystając z chwilowego wypogodzenia, zostawiamy obóz i wychodzimy do góry. Podchodzimy jakieś 200 metrów gdy zaczyna grzmieć, błyskać, a wiatr uporczywie spycha nas z grani. Chowamy się pod skałami aby przeczekać najgorsze. W takich warunkach nie ma sensu iść dalej. Wracamy do namiotu i wygrzewamy zmarznięte ciała. Dwie godziny później zwijamy wszystko i uciekamy na dół; najpierw po śladzie gpsa, potem już na oko - w kierunku wioski. Do niej docieramy pod wieczór,wyziębieni, zmęczeni i pokonani.
Tak właśnie wyglądał nasza próba ataku szczytowego (fot. E. Jóźwik)
Nasz namiot dobrze się maskował w tych warunkach (fot. E. Jóźwik)
Kiedy padł gps pozostało iść na azymut, korzystając z chwilowych przejaśnień (fot. E. Jóźwik)
Ucieczka do namiotu i ciepłego śpiwora (fot. E. Jóźwik)

21.04.2014

Suphan Dagi - pierwsze cztery tysiące?

Suphan Dagi 4058 m n.p.m. - drugi co do wysokości szczyt Turcji
To miał być nasz pierwszy szczyt w trakcie wyprawy, a dla mnie pierwszy czterotysięcznik (do tej pory nawet trójki nie było). Po przyjemnym przedpołudniu u Nesima pora było się zebrać i ruszyć do góry. Dwa tygodnie zastoju (a raczej zasiedzenia w siodle motocykli) daje się z początku mocno we znaki.

11.04.2014

W gościnie u Kurdów

W gościnie u Nesima (fot. E. Jóźwik)
Nawet nie wiedzieliśmy, że już jesteśmy w Kurdystanie. Po prostu o tym nie myśleliśmy. Uświadomił nas w tym Nesim, najważniejszy człowiek w malutkiej, pasterskiej wiosce u podnóża Suphana Dagi. On też nas ugościł w swoim domu i zapewnił bezpieczne schronienie dla naszych motocykli. Wypiliśmy z nim tysiąc szklanek herbaty, próbując przy okazji rozmawiać, choć nie znaliśmy wspólnego języka. Pozostał język gestów, jak zwykle niezawodny w takich momentach.

Nie pozwolono nam wyruszyć w górę bez odpowiedniego zaopatrzenia
Przed domem Nesima
W tej malutkiej wiosce u podnóża potężnej góry spotkaliśmy wspaniałych ludzi (fot. E. Jóźwik)

10.04.2014

Zjadłem Marco Polo



Było tylko kwestią czasu kiedy ta książka wpadnie w moje ręce. Bo wpaść musiała. Po pierwsze dlatego, że dotyczy regionu świata, który od pewnego czasu coraz bardziej mnie przyciąga - Azji Centralnej; a po drugie ze względu na jej autora.