14.05.2023

Galdhopiggen - w krainie olbrzymów


Jotunheim w mitologii nordyckiej to jeden z dziewięciu światów, skupionych wokół świętego drzewa Yggdrasil. Jotunheim był światem olbrzymów, rozległą krainą lodowych twierdz, potężnych gór i mnożnych przestrzeni. Rzeczywistość nie odbiega aż tak bardzo od mitologicznych wyobrażeń.

Gdyby trafić w najwyższe pasmo norweskich gór podczas zimowej burzy śnieżnej, bez cienia wątpliwości można by bez wahania uwierzyć, że trafiło się w środek starcia lodowych gigantów. My jednak trafiliśmy tam w środku lata. Słonecznego i upalnego. Mimo to, kraina zrobiła na nas spore wrażenie.


Na najwyższy szczyt Norwegii (a zarazem całej Skandynawii i Europy Północnej - 2469 m n.p.m.) można wejść jedną z dwóch dróg. Krótsza i fizycznie mniej wymagająca zaczyna się w Juvashytta (na około 1850 m n.p.m.) i ma długość 5 kilometrów. Jednak prowadzi ona przez lodowiec Styggebrean i wymaga skorzystania z przewodnika. My wybraliśmy drugą opcję zaczynającą się w bazie turystycznej Spiterstulen. Wariant ten wymaga pokonania 1300 metrów w górę, aby stanąć na wierzchołku. Lodowce natomiast oglądamy rozciągające się poniżej naszej drogi.


Wybrany przez nas szlak zaczyna się tak, jak dwa poprzednie, na których byliśmy w Norwegii podczas tego wyjazdu (Besseggen i Romsdalsseggen). To oznacza, że od startu jest ostro w górę. Przy panujących w tamtym okresie temperaturach te podejścia dawały nam się mocno we znaki. Zwłaszcza, że każde z nich gwarantowało pełną ekspozycję na słońce i zero cienia, gdzie można by się schować. 

Droga w górę najpierw ma formę jako takiej ścieżki poprzecinanej spadającymi z góry strumieniami. Im wyżej jednak, tym robi się mniej przyjemnie, aż do momentu, w którym idzie się po prostu po milionie luźnych kamieni. 

Za to od pewnego momentu wszystkie te niedogodności zaczynają wynagradzać widoki. Idąc szeroką granią z dwóch stron otoczeni jesteśmy - znajdującymi się o wiele niżej - lodowcami Styggebrean po prawej i Svellnosbrean po lewej. Potężne złogi lodu robią na nas duże wrażenie, zwłaszcza, ze znajdują się na tak niskiej wysokości (wyobraźcie sobie lodowiec na Babiej Górze). 

Wraz z nabieraniem wysokości otwiera się przed nami lodowa kraina ciągnąca się aż po horyzont. Z białych plam śniegu i lodu wyrastają dziesiątki surowych, skalnych turni i wierzchołków. Sam Galdhopiggen z tej perspektywy nie robi żadnego wrażenia, wygląda jak wielka sterta kamieni. Natomiast wszystko to co wokół niego wygląda potężnie, pięknie i groźnie. 


Kiedy wchodzimy na szczyt odczuwamy spore zmęczenie. Nie tylko dystansem i pokonanym przewyższeniem ale przede wszystkim palącym słońcem. Z wierzchołka dostrzegamy drugi wariant podejścia przez lodowiec, a także nadciągających z tamtego kierunku ludzi. 

Zastanawiam się teraz jak zmieniłby się nasz odbiór tych widoków, gdyby aura była jednak nieco mroczniejsza. Gdyby przez niebo przewijały się ciemne chmury, wiatr dawał w kość, a temperatura nie rozpieszczała. Może wtedy dało by się wyczuć odległą obecność lodowych olbrzymów?


Ale tak naprawdę to chyba dobrze, że taka pogoda towarzyszyła nam podczas trekkingów w Norwegii. Tej mrocznej, groźnej i nieprzyjemnej też doświadczyliśmy. Dwa razy. Najpierw w górach Dovre, gdzie wiatr chciał zdmuchnąć nas z siodeł motocykli, a czarne chmury przewalały się przez niebo, a później na Hardangerviddzie, którą przejechaliśmy nie widząc totalnie nic. Mgła spowiła cały płaskowyż podczas jazdy widoczność mieliśmy ograniczoną do 10 metrów. Do tego mżyło, a temperatura spadła poniżej 5 stopni. To były dwa przypadki, w których otarliśmy się o hipotermie. Dwa przypadki, które pokazały nam, że pogoda w Skandynawii potrafi być bardzo uciążliwa. 

Także nie, nie powinniśmy narzekać na słońce w górach. Choć 35-stopniowych upałów akurat w tej części Europy się nie spodziewaliśmy.


Droga w dół z powrotem do naszego namiotu i pozostawionych przy nim motocykli, tuż obok bazy w Spiterstulen nieco nam się dłużyła. Wracaliśmy jednak z krainy olbrzymów, a najwyższemu z nich weszliśmy na czubek głowy. Zdecydowanie warto było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz