Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pozostałe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pozostałe. Pokaż wszystkie posty

4.02.2025

Waderafting - czyli Elbląg oczami żaby

To by nawet mogło się udać. Ba, mogłaby to być całkiem emocjonująca przygoda (choć i tak trochę była). Mogłoby być groźnie i epicko. Jednak aby powstały takie okoliczności najpierw musi przywalić srogą zimą, z dużą ilością śniegu, a potem to wszystko musi się gwałtownie rozpuścić, najlepiej jeszcze w towarzystwie padającego przez kilka dni rzęsistego deszczu. Wtedy to tak, wtedy to by było...

4.01.2023

I koniec...

Roku. Jak to zwykle bywa - nie zaskoczył. Pojawił się dokładnie w tym momencie, w którym wszyscy się go spodziewali. Nie pamiętam, być może kiedyś przywiązywałem do tej daty większe znaczenie. Dzisiaj wydaje mi się to dosyć absurdalne Dzika euforia spowodowana tym, że cyferka w kalendarzu przeskoczyła przerasta moją percepcję. 

22.01.2021

Krótki epizod zimowy

Co ma wspólnego ten blog i zima? Otóż kiedyś funkcjonowały, teraz to tak średnio. No bo każdy, kto żyje trochę dłużej niż od przełomu wieków, powie -"O panie, kiedyś to były mrozy, a śniegi jakie!".  A jak jest ostatnimi laty to wszyscy wiemy. Ale była, pojawiła się nagle, przez chwilę urzekła i równie szybko zniknęła. 

30.03.2020

Spokój w czasach zarazy


W ciekawych czasach przyszło nam żyć i truizm ten jest obecnie wyjątkowo trafny. Koronawirus jest w natarciu, ale dla większości ludzi, których na ten moment jeszcze bezpośrednio nie dotknął, większym zagrożeniem może być maniakalne wręcz atakowanie informacjami na jego temat. Mamy zachować spokój i zostać w domu. I brać na klatę wszystkie negatywne newsy jakimi się nas bombarduje w związku z sytuacją.

21.08.2019

Jotunheimvegen - otoczeni przestrzenią


Kiedy wjeżdża się do Norwegii od strony Szwecji, ale trochę wyżej niż znajduje się Oslo, najłatwiej trafić na drogę wiodącą przez Gudnbrandsdalen, wzdłuż jeziora Mjosa, do olimpijskiego Lilliehammer. Jednocześnie jest się wówczas na trasie E6 przecinającej kraj od południa po samą północ. Przyjemność zaczyna się jednak wtedy, kiedy z tej drogi zjedziemy.

16.08.2019

Norweskie drogi, czyli marzenie motocyklisty


Podróżowanie motocyklem zawsze wydawało mi się bardziej polegać na pokonywaniu drogi niż na docieraniu do celu. Sprawa rozchodzi się bowiem o przyjemność i frajdę z prowadzenia motocykla w połączeniu z pokonywaniem pięknych widokowo, czy wymagających technicznie (jedno drugiego nie wyklucza) tras. I z tego punktu widzenia Norwegia jest wyborem idealnym.

4.04.2019

Przerywnik


Bo przerwa to za duże słowo. Niekiedy braknie na nią czasu. Szybka ucieczka z miasta, od razu po pracy, kilka zakrętów w lewo, kilka w prawo. Las, jezioro, słońce,  ciepły wiosenny dzień. Spokój. Wieczorem ognisko i rozgwieżdżone niebo. W nocy cisza, a nad ranem ptaków śpiew. Kawa i do pracy. Przerywnik.

4.06.2018

Krok wyżej?


Wędrowanie po górach sprawia mi ogromną przyjemność od momentu, kiedy pierwsza raz w życiu się w nich pojawiłem. Wtedy to były Bieszczady. I się zaczęło. Pojawiły się kolejne wyjazdy, kolejne pasma, szczyty mniejsze i większe, a za tym coraz silniejsza potrzeba wracania w góry. Ale nie wszędzie wiodą turystyczne szlaki, nie każda droga jest oznaczona i nie na każdy szczyt da się wejść bez odpowiedniego sprzętu i umiejętności.

23.05.2018

Żagle na maszt


Woda nigdy nie była moim żywiołem. Ze sportów wodnych nawet jakoś specjalnie nie przepadałem za chlapaniem się na plażach Bałtyku. W dużej mierze wynikało to z mojego pływackiego antytalentu. Kiedy jednak ogarnąłem te nieludzkie zdolności, w minimalnym stopniu pozwalającym jako tako panować nad przemieszczaniem się bez opadania na dno, na wodę spojrzałem nieco przychylniej. No przynajmniej przestałem jej unikać.

6.05.2018

Kurhany, motocykle i żagle


Długa majówka dawała możliwość długiego wyjazdu. Tym razem jednak zamiast wyciskać wolne do ostatniej kropli - jak wcześniej mi się zdarzało - i niemal z trasy jechać do pracy, wybrałem nieco luźniejsze rozwiązanie korzystając z kilku możliwości.

28.04.2017

Pustynia Atacama - na innej planecie


Kiedy wyjeżdżamy z pasma Kordyliery Domeyki rozpościera się przed nami jałowa płaszczyzna. Nieregularne, czerwone, pomarańczowe, a później szare i brunatne skały zaczynające sie u wlotów dolin Księżycowej i Śmierci, znikają ustępując miejsca nieskrępowanej, płaskiej krainie. Linia horyzontu rozmywa się gdzieś w bezkresie, w odległości, której nie da się ocenić. Pływa i faluje, migocze. Sprawdzam teren na mapie w telefonie, bo wydaje mi się, że w oddali majaczy coś jakby jezioro. Faktycznie, na północny-wschód od Calamy znajduję spore solnisko. Nie jestem jednak w stanie stwierdzić czy to rzeczywiście to, czy tylko złudzenia wywołane falującym nagrzanym powietrzem.

26.04.2017

Andy? Niekoniecznie


Nie da się ukryć, że kiedy pomyślałem o wyjeździe do Chile przed oczyma stanęły mi potężne, ośnieżone szczyty Andów. Nie da się też ukryć, że przez dłuższą chwilę marzyłem o zdobyciu któregoś z tych kolosów. Czasem jednak nie wszystko idzie po naszej myśli.

24.04.2017

Nad Pacyfikiem


Lecąc do Chile wiedziałem, że w pierwszy weekend pojedziemy nad ocean. Jednak nie przypuszczałem, że zaledwie po 3 dniach tak bardzo będę chciał wyrwać się ze stolicy. Perspektywa rześkiego, oceanicznego powietrza, jakiejkolwiek bryzy, choćby drobnego podmuchu wiatru była niezwykle pociągająca.

14.04.2017

Santiago De Chile


Sporo czasu przyszło mi spędzić w stolicy Chile. To był mój punkt bazowy, z którego ruszałem poznawać inne regiony kraju, i do którego wracałem po tych drobnych wyskokach. W pierwszych dniach miałem jednak problem z polubieniem tego miasta...

11.04.2017

¿Por qué Chile?


Na pytanie, które postawiłem w tytule, mógłbym odpowiedzieć bardzo krótko i zwięźle: dla ludzi. A dokładniej dla jednego.

22.12.2016

Podsumowanie...



Nie mam w zwyczaju robić podsumowań, szczególnie z takich powodów jak koniec roku. To tylko umowny termin, któremu sami nadajemy znaczenie, jakbyśmy co roku potrzebowali zamknąć za sobą jakiś rozdział. Tak samo nie robię noworocznych postanowień. Ten filmik wyszedł mi niejako przez przypadek. Stwierdziłem, że jest jednak całkiem przyjemnym skrótem kilku przygód, które w mijającym roku mi się przydarzyły. Kiedy go obejrzałem, dotarło do mnie, że było rewelacyjnie!! I nawet fakt, że drugi rok z rzędu nie odbyłem dalszej zagranicznej wyprawy nie ma tu żadnego znaczenia. Bo dystans nie świadczy o wartości podróży, doznaniach i wspomnieniach. Przygoda czeka za rogiem, trzeba tylko ruszyć czasem dupę :)

5.07.2016

Mazurska integracja vol. 5

Jezioro Świętajno co roku jest świadkiem makabrycznych zdarzeń
Coroczna Mazurska Integracja to zawsze jest wspaniała okazja aby spotkać znajome mordy, które widuje się nad wyraz rzadko. A to ekipa, z którą rewelacyjnie można spędzić weekend nad jeziorem. Ernest co roku staje na wysokości zadania i w Świętajnie nigdy nie jest nudno.

5.05.2016

Highway from Hel


Niby mieszkam nad morzem, ale bez liczenia, mogę się założyć, że na tym blogu jest z pięć razy więcej zdjęć gór niż morza właśnie. Dziś rano wracałem z Mierzei Helskiej, pogoda piękna, ciepło. Z tej też okazji, dla przełamania dominacji gór (i tak niezagrożonych), kilka kadrów znad Zatoki.





6.03.2016

Zima, góry, rower


Zima, śnieg, góry... rower. Ten ciąg skojarzeń, a raczej ostatni jego element pojawił się u mnie niedawno, przy okazji czytania pewnej książki. W końcu zima nie po to jest aby się opierdalać. A skoro nie jeżdżę na nartach, desce czy nie uprawiam innych stricte zimowych dyscyplin to czemu nie rower? Najważniejsze to wkręcić sobie jakiś pomysł a potem - korzystając z chwili wolnego - go zrealizować. I nie ma co tracić czasu na dywagacje, szukanie problemów, rozważanie trudności. Pakować się i jechać. Nigdy w życiu nie byłem z rowerem w górach, nie miałem do czynienia z takimi podjazdami, z taką sumą przewyższeń. A przecież zima, nie jest szczytowym momentem roku dla mojej kondycji. 

Myśl jednak zakiełkowała i choć jeszcze na dzień przed wyjazdem musiałem oddać rower na dobę do serwisu, bo skrzypiał jak tonący okręt, nie było już odwrotu. Poza tym - góry. Potrzebowałem ich, a nie widzieliśmy się ponad pół roku. To długa rozłąka i dotkliwa. Myślałem co prawda o nieco innej trasie ale dzięki PKP musiałem ją lekko zmodyfikować. Jednak start z Krakowa okazał się strzałem w dziesiątkę i uczynił tę małą wyprawę ciekawszą. Pragnąłem głównie zobaczyć Beskid Niski i tak też się stało, a że wcześniej był kawałek Sądecczyzny a na koniec Bieszczady? Tym lepiej. W ciągu dziewięciu dni było wszystko, 14 stopni ciepła, dwa dni pełne deszczu jak i piękna zima w wyższych partiach. I pomijając z rzadka rozsiane ospałe miejscowości, prawie zero człowieka. Więcej wkrótce...

20.12.2015

Nie ma nudy

Enduro jesień nie pozwala nam się nudzić. Wyjazd w zeszły weekend skończył się walką z Yamahą o to, żeby dojechała do garażu oraz wizytą Adama w szpitalu na zszycie kciuka. XTRce nie pomagała wilgoć i padający przez całą drogę powrotną deszcz (znowu!!). Adamowi zaś ostrzenie kija ostrym kozikiem. Podobnie jak brak apteczki. Na szczęście problem w tej pierwszej został już zdiagnozowany a i kciuk Adama ma się coraz lepiej.