Przebijanie się przez okolice Trondheim krajową 6 trochę nas zmęczyło. Zatłoczona droga, w dużej części dwupasmowa, pełna tirów, hałaśliwa. Potrzebowaliśmy złapać oddech, znaleźć chwilę wytchnienia. Jak się okazało wystarczyło tylko skręcić w lewo.
A dokładnie tuż za Ausphagen zjechać w drogę nr 17. Następnie trzymać się jej przez kolejne 650 kilometrów, aż do Bodo, aby chłonąć spokój i piękno norweskich krajobrazów. Tym razem tych nadmorskich. To najlepsze co można zrobić gdy nie pędzi się na złamanie karku, aby dotrzeć w północne regiony kraju. Wytchnienie jakiego dostarcza podróżowanie 17 zwaną Kystriksveien, jest nie do przecenienia. Z początku to co prawda jedynie spokojne wiejskie okolice, dużo terenów uprawnych, jakieś pojedyncze jeziora. W sam raz żeby uspokoić tętno po tym co w ruchliwy dzień serwuje przelotowa droga nr 6.
Prawdziwa przyjemność na drodze nr 17 zaczyna się gdzieś tak od Oyvatnet. Horyzont skracają masywne skaliste góry, co prawda jeszcze mijamy kilka miejscowości, ale za ostatnią z nich Kongsomoen, zabawa zaczyna się na całego.
Jedziemy wzdłuż fiordu Innerfolda, w mocno zadrzewionym terenie. Zakręty same układają się pod kołami, nie ma żadnych zabudowań, tylko my i droga. Przecinamy fiord mostem, aby za kilka kilometrów znaleźć się w ściśniętej niemal pionowymi ścianami Kollbotnet malowniczej odnodze Sorfjordu. Teraz już trzymamy się kolejnych fiordów, a co za tym idzie kapitalnych widoków - z potężnym Heilhornet, wybijającym się z krajobrazu, aż do Holm.
W Holm czeka nas pierwsza z sześciu przepraw promowych. Trafiamy na ostatni prom i płyniemy ku zachodzącemu za skałami słońcu.
Później widoki dalej rozpieszczają, a jazda dostarcza niezapomnianych wrażeń, Mijamy po drodze masyw Siedmiu Sióstr, wyspę Rodoya o charakterystycznej pomarańczowej barwie skał, widowiskowy most Helgeland, za którym przychodzi nam uciekać z tej drogi. Chwilę przed tym, kiedy osiąga ona kulminacyjny jeśli chodzi o wrażenia i widoki odcinek.
To co zrobiło na mnie największe wrażenie na tym krótkim odcinku, który pokonaliśmy, to fantastyczne nadmorskie krajobrazy, z setkami małych (w większości niezamieszkanych) wysepek, góry wyrastające prosto z morza i to uczucie, którego zawsze szukam na północy, bycia gdzieś na krańcu, pewnego odizolowania, przytłaczającej przestrzeni. Oczywiście im dalej na północ, tym tego więcej, ale już na tym odcinku można uszczknąć nieco z jej klimatu.
Odcinek trasy nr 17 od Holm do Bodo nazywa się Helgelandskysten i zalicza się do Norweskich Dróg Krajobrazowych. Na trasę tę można wjechać z kilku miejsc wzdłuż drogi nr 6. Oczywiście najlepiej przejechać ją w całości. Ewentualnie pierwszy odcinek za Ausphagen można sobie darować, jeśli komuś szkoda czasu, i wjechać na 17 dajmy na to w Gartland. W każdym razie spokojnym tempem mamy przed sobą 3 dni podróży obfitującej nie tylko w piękne krajobrazy, ale też atrakcje architektoniczne, plaże, malownicze miejscowości, całą masę szlaków pieszych itd. Spokojnie można na tych 650 kilometrach spędzić cały urlop nie mając czasu na nudę. A koniec tej drogi jest bramą do innej magicznej krainy - Lofotów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz