13.05.2012

Poznajmy się


Kiedy już powoli pogoda stawała się lepsza trzeba było zrobić w Trampku wiosenny serwis. Kiedyś miałem samochód i nic w nim nie dłubałem sam, ze wszystkim jechałem do zaprzyjaźnionego mechanika. Z motocyklem jest inaczej, zwłaszcza jeśli się ma w dalszych lub bliższych planach dalekie trasy.
Trzeba go poznać po to, żeby sobie w tych trasach poradzić, żeby nie płacić za lawety i naprawy, szczególnie drobnych pierdół, które przy pomocy podstawowych narzędzi można zrobić samemu. Dlatego postanowiłem stopniowo poznawać Trampka. Zaczynając od rzeczy najprostszych czyli wymiana oleju i filtra bo to naprawdę nie jest żadna filozofia. Odkręciłem plastiki, poszukałem bezpieczników, żeby mnie ten temat kiedyś nie zaskoczył. Zobaczyłem jak dostać się do świateł. Poczyściłem styki. Po kilku razach kiedy przysnął obrotomierz dobrałem się do modułów zapłonowych, tu też poczyściłem styki i zamieniłem moduły miejscami. Póki co pomogło. Trampek dostał też akcesoryjną szybę turystyczną Lostera. Zdecydowanie poprawia to komfort jazdy. Zostawiłem póki co świece bo wyglądają w porządku, napęd też da radę w tym roku, filtr powietrza dokupiłem ale po wyczyszczeniu starego na razie nie wymieniałem. Na przód poszła nowa opona Continental TKC 80, z tym, że to akurat przełożone u wulkanizatora. Ale temat wymiany opon, wyciągania dętek i składania tego od nowa też będzie trzeba przerobić kiedyś. Swoją drogą jak zobaczyłem te kostki to trochę spanikowałem, długo bałem się mocniej pochylić  w zakręcie bo jakoś nie pasowało mi to do tych opon. Okazuje się przynajmniej póki co, że opona bez problemu daje radę i przechyły nie są jej straszne.
Zdecydowanie takie otoczenie pasuje Transalpowi

Ponieważ jestem laikiem pojechałem do mojego wujka, który jest mechanikiem a i motocyklami lata, żeby rzucił okiem albo i dwoma czy z grubsza wszystko jest w porządku. Luzów nie ma, napęd gra, wydaje się, że jest dobrze. To mnie trochę uspokoiło, wszak tak naprawdę nie wiedziałem za wiele o tym motocyklu i jego stanie.
Po tych wszystkich zabiegach (a częściowo już w trakcie) przyszła pora na latanie. Kolejne krótkie trasy wokół komina. Aż w końcu jednego razu zabrałem Trampka tam gdzie ponoć czuje się on bardzo dobrze. Pierwsze moje próby zjechania z utwardzonej nawierzchni. Kadyński Las, droga obok Białej Leśniczówki i dalej aż do wyjazdu w Tolkmicku. Kilka kałuż, jedna całkiem spora do połowy koła, zabawy co niemiara. Jazda po lesie daje naprawdę dużą frajdę, choć póki co w terenie z 200kg sprzętem nie czuje się zbyt pewnie. Kolejny mały off w okolicy Pęklewa zakończył się pierwszą glebą, na szczęście prędkość znikoma i wszystko oparło się o gmola. 
Nad Zalewem Wiślanym

2 komentarze: