Pamiątkowe zdjęcie z Panem Markiem - Plesza |
Czasem, będąc w podróży, zdarzy się spotkać ciekawych ludzi. Oczywiście "ciekawość" można różnie interpretować. Spotkany na ulicach Bukaresztu debil, który się do nas rzucał w pewien sposób też był ciekawy. Ale nie o ten rodzaj ciekawości mi chodzi. Raczej myślę o ludziach, którzy albo nam w czymś pomogą, albo doradzą, albo okażą bezinteresowną sympatię.
Jak pewna kobieta w jednej z rumuńskich wsi częstująca nas pieczywem, czy rumuńska starsza para, która na przydrożnym odpoczynku również podzieliła się z nami ciastkami i jabłkiem. W takich chwilach człowiek od razu się uśmiecha i świat jakoś staje się milszym miejscem. Kiedy byliśmy w Norwegii dobrymi ludźmi okazali się Ci, którzy pomogli nam łapiąc nas na stopa. Nie każdy jednak był zainteresowany rozmową. Dlatego najbardziej w pamięci utkwiła mi pewna starsza Pani, która nadrobiła sama z siebie sporo kilometrów aby podwieźć nas tam gdzie zmierzaliśmy. Była przy tym niezwykle miłą kobietą, chętną do rozmowy i ciekawą świata. Podobnie było z pewnym mężczyzną, z którym przejechaliśmy sporo kilometrów rozmawiając między innymi o polowaniach, służbie wojskowej i jego planach wyjazdu do Polski. Na Bornholmie integrowaliśmy się ze znakomitą polską ekipą, którą zjednoczyła 24 godzinna ulewa. W Tokaju poznaliśmy Artura i Renatą - ukraińską parę na TDM'ce, z którą do tej pory utrzymujemy kontakt. Ostatnio w Tatrach spotkaliśmy Omrei - sympatycznego górołaza, którego przywiało z odległego Izraela.
Jak pewna kobieta w jednej z rumuńskich wsi częstująca nas pieczywem, czy rumuńska starsza para, która na przydrożnym odpoczynku również podzieliła się z nami ciastkami i jabłkiem. W takich chwilach człowiek od razu się uśmiecha i świat jakoś staje się milszym miejscem. Kiedy byliśmy w Norwegii dobrymi ludźmi okazali się Ci, którzy pomogli nam łapiąc nas na stopa. Nie każdy jednak był zainteresowany rozmową. Dlatego najbardziej w pamięci utkwiła mi pewna starsza Pani, która nadrobiła sama z siebie sporo kilometrów aby podwieźć nas tam gdzie zmierzaliśmy. Była przy tym niezwykle miłą kobietą, chętną do rozmowy i ciekawą świata. Podobnie było z pewnym mężczyzną, z którym przejechaliśmy sporo kilometrów rozmawiając między innymi o polowaniach, służbie wojskowej i jego planach wyjazdu do Polski. Na Bornholmie integrowaliśmy się ze znakomitą polską ekipą, którą zjednoczyła 24 godzinna ulewa. W Tokaju poznaliśmy Artura i Renatą - ukraińską parę na TDM'ce, z którą do tej pory utrzymujemy kontakt. Ostatnio w Tatrach spotkaliśmy Omrei - sympatycznego górołaza, którego przywiało z odległego Izraela.
Mocne piętno w naszych wspomnieniach odcisnęło małżeństwo rumuńskich Polaków, które zaoferowało nam gościnę w swoich skromnych progach w - leżącej na Bukowinie Rumuńskiej - wiosce Plesza. Niesamowity klimat dawnych czasów, wspomnienia epoki Ceausescu, ich podróży do Polski po upadku komunizmu, a także refleksje na temat sytuacji w której postawiła ich obecna rzeczywistość, sprawiły, że w ciągu niecałej doby stali się nam bliżsi. Bardzo chętnie byśmy tam wrócili, sprawdzić jak im się powodzi i czy nas jeszcze pamiętają. Czas niestety ucieka i jeśli nie zrobimy tego szybko, możemy już nie mieć na to szans.
Takie pozornie zwykłe zdjęcia nabierają znaczenie po latach, można powiedzieć że dojrzewają jak dobre wino :)
OdpowiedzUsuńKrzysztof co kryje się w Twej zagadkowej wypowiedzi?
OdpowiedzUsuńSzydera ja to wiem :)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałem :)
OdpowiedzUsuńA to:
OdpowiedzUsuń:-)