|
Spotkanie na szczycie w Tolkmicku - trzy Yamahy |
Trzy tygodnie uziemienia w domu, z nogą w gipsie, zmęczyły mnie zarówno psychicznie jak i fizycznie. Nic dziwnego, że już drugiego dnia po uwolnieniu nogi wsiadłem na motocykl. A trzeciego ruszyliśmy z Jeivim w trasę. Pogoda była idealna. Naszym kierunkiem był Olsztyn, oczywiście podrzędnymi asfaltami. Nie śpieszyliśmy się ciesząc się każdym kilometrem asfaltu i kolejnymi zakrętami.
|
Na promie w Sobieszewie spotkaliśmy kierownika Transalpa - a na ten motocykl zawsze będziemy patrzeć z sentymentem |
|
Ujście Wisły |
Pod Elblągiem spotkaliśmy się z
Jarkiem. Kolega niedawno wrócił z podboju dalekiej północy więc ruszyliśmy razem do Tolkmicka aby przy kawie posłuchać o jego wrażeniach. Przy okazji Jeivi się zakochał. W pomarańczowym cudeńku spod znaku trzech kamertonów. Nie ma się zresztą co chłopakowi dziwić, bo ten motocykl to istny demon. A na dowód teorii mówiącej o tym, że świat jest mały spotkaliśmy też w międzyczasie moją familię.
|
Ten motocykl to istny demon |
|
Nic dziwnego, że znalazł kolejnego wielbiciela |
|
Zalew Wiślany |
W Olsztynie wreszcie zobaczyłem na żywo ukochane dziecko Jeiviego - pięknie przez niego odrestaurowaną MZ Trophy. Ponad czterdziestoletni motocykl robi niesamowite wrażenie. Wygląda bowiem jak nowy.
|
Mnóstwo pracy ale efekt powalający - MZ Trophy |
Krótka przejażdżka po mieście, w którym ostatnio byłem broniąc dzielnie swojej magisterki ,wzbudziła lekko sentymentalną nutkę za czasami studiów. A gościnność rodziców Jeiviego nie mogła być lepsza.
|
MZka zaliczyła oczywiście krótki spacer po mieście - ten motocykl przyciąga uwagę bardziej niż jakikolwiek japoniec |
Po powrocie do Gdyni licznik pokazał przejechane ponad 500 km. Zdecydowanie tego mi było potrzeba po okresie niedyspozycji.
To był fajny dzionek :) Tylko jak wracałem samotnie do domu to Wam zazdrościłem dalszej trasy :)
OdpowiedzUsuńZawsze mogłeś jeszcze z nami pojechać trochę :) A dzionek bardzo na plus :)
Usuń